niedziela, 28 kwietnia 2013

Relaks



Końcówka tego tygodnia nie była dla mnie dobra, można nawet powiedzieć, że była bardzo zła. Mam nadzieję, że jednak wszystko niedługo wróci do normy i będę mogła odetchnąć z ulgą.

Dzisiaj w ramach poprawiania nastroju i relaksu, zrobiłam sobie mój ulubiony peeling kawowy i relaksującą maseczkę. Teraz odpaliłam wosk YC Midnight Jasmine, piję herbatkę i czekam na serial.

 

Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu napiszę dla Was coś więcej.

K.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Tulipany

Dostałam wczoraj kwiaty od ukochanego, dziś cały dzień cieszą moje oczy :)


Mała rzecz, a sprawia taką wielką przyjemność :)

K.

piątek, 19 kwietnia 2013

Piątkowi umilacze wieczoru :)

Bardzo lubię piątkowe wieczory. Jeśli nie mam konkretnych planów i jestem w domu, to słucham listy w Trójce. Lista skończyła się pół godziny temu. Wzięłam prysznic, włączyłam Offensywę, a teraz kładę się do łóżka z książką (którą czytam już chyba 3 miesiące, czas najwyższy ją skończyć) i ulubionym batonikiem :)


czwartek, 18 kwietnia 2013

Muffiny z borówkami

Z okazji 60 wpisu zapraszam Was na przepis. :)

Jakiś czas temu nasza sąsiadka przyniosła nam sporo mrożonych borówek, mama zrobiła pierogi, a ja zrobiłam muffinki. Szukałam przepisu w internecie i <ten> wydał mi się najciekawszy. Nie miałam mąki razowej, ani cukru trzcinowego, więc zastąpiłam zwykłym białym i mąką tortową. Też było dobre :)

Składniki:
2 szklanki mąki tortowej,
2/3 szklanki cukru białego,
1 łyżeczka sody oczyszczonej,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
2 jajka,
1/2 szklanki oleju roślinnego,
1/2 szklanki mleka,
1,5 łyżeczki ekstraktu śmietankowego,
jagody.
Osobno łączymy mokre składniki, osobno suche. Następnie mokre przelewamy do suchych, mieszamy, dodajemy borówki i wykładamy do foremek na muffiny. Pieczemy ok. 20-30 minut w 180 stopniach. A potem już tylko jemy i delektujemy się ich pysznym smakiem :)


wtorek, 16 kwietnia 2013

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Zapachy dla mężczyzn

Na moim blogu, co jakiś czas pojawiają się informacje o perfumach, które lubię, których używam, bądź których pożądam. Dzisiaj przyszedł czas na perfumy dla mężczyzn, które bardzo mi się podobają. Większość z tych zapachów używa mój tata, muszę przyznać, że jeśli chodzi o męskie perfumy, to w zasadzie wszystkie jego zapachy są bardzo ładne i niesamowicie je lubię. Z reguły, to mama je wybiera, ale chyba nie zdarzyło się, że tacie się nie podobały. Oczywiście są też ukochane perfumy mojego mężczyzny. Należę do kobiet, które bardzo zwracają uwagę na to jakimi perfumami pachnie mężczyzna, z tego powodu czasem się za nimi odwracam :) Zdarzyło mi się również zapytać kilku mężczyzn jakiego używają zapachu, ale z reguły byli to faceci, których znałam. Chyba nie jestem na tyle śmiała, żeby podejść do kogoś obcego i wypytać o perfumy.

Wszystkie zdjęcia oraz opisy nut zapachowych pochodzą ze strony www.iperfumy.pl

1. Dolce & Gabbana Pour Homme


Głowa:
bergamotka, pomarańcza, cytryna, mandarynka, neroli
Serce:
szałwia, estragon, kardamon, pieprz, lawenda
Podstawa:
irys, fasola Tonka, Kumaryna, cedr, tytoń, piżmo, drzewo sandałowe
 

2.  Armani Acqua di Gio



Głowa:
Hedione, jaśmin
Serce:
nuty morskie, cedr, daktyle
Podstawa:
piżmo, paczuli


3.  Armani Code
Głowa:
cedr, anyż gwiaździsty, mandarynka
Serce:
róża, oliwka
Podstawa:
fasola Tonka, piżmo


4.  Ralph Lauren Polo Green 

Głowa:
kminek, jałowiec
Serce:
tymianek, świerk, Goździk ogrodowy
Podstawa:
mech, paczuli, ambra

To zapach mojego mężczyzny, po tym jak opowiedział mi o nim byłam bardzo ciekawa jak pachnie. Początkowo nie byłam do nich przekonana, ale na skórze pachną wspaniale. Uwielbiam wąchać mojego mężczyznę, gdy nimi pachnie.

5. Dolce & Gabbana D&G L´Amoureaux 6 

Niestety nie znalazłam nut zapachowych, zdecydowanie zapach korzenny. Tak piękny, że zimą lubię podkradać go tacie ;)

6. Dolce & Gabbana The One for Men


Głowa:
kolendra, bazylia, grejpfrut
Serce:
kardamon, kwiat pomarańczy, imbir
Podstawa:
cedr, ambra, tytoń

7.  Calvin Klein Escape for Men 



Głowa:
grejpfrut, drzewo, eukaliptus, bergamotka, jałowiec
Serce:
cyprys, szałwia, rozmaryn
Podstawa:
paczuli, drzewo sandałowe, wetiweria, mech

8.Yves Saint Laurent La Nuit de L’Homme Le Parfum

Głowa: 
kardamon, bergamotka, nuty kwiatowe
Serce: 
drzewo cedrowe, lawenda, nuty aromatyczne. 
Podstawa: 
wetiwer, kumaryna.


Znacie te zapachy? A może macie swoje typy?

K.

sobota, 13 kwietnia 2013

Piosenka dnia

Tą piosenkę usłyszałam oglądając ostatni odcinek serialu "Seks w wielkim mieście". Ma w sobie coś takiego, że od razu przepadłam. Posłuchajcie :)


piątek, 12 kwietnia 2013

Falafel

Mój ukochany bardzo lubi czytać w internecie opinie o ciekawych miejscach w Krakowie, gdzie można dobrze i tanio zjeść. Kiedyś wyczytał o kebabie Sammi Am Am na ul. Wawrzyńca. Zatem wybraliśmy się na kebaba. Był naprawdę dobry, zdecydowanie lepszy niż te na Grodzkiej i na wielu innych ulicach Krakowa. Następnym razem wybór P. padł na falafel w picie. Byliśmy bardzo ciekawi, bo nie znaliśmy wcześniej tego dania i nie do końca wiedzieliśmy czego się spodziewać. To, co dostał P. całkowicie nas zaskoczyło, było tak pyszne. Od tej pory chodziło za mną, żeby spróbować zrobić to danie w domu. W końcu kupiłam ciecierzycę (po kilku podejściach) i zabrałam się do roboty. Wypytałam nawet Maćka z Widelcem po teflonie, czy nie robił kiedyś tego egzotycznego przysmaku. Niestety nie robił. Poszukałam więc przepisu z internecie i zaczęłam pichcić. Ten przepis wydał mi się najbardziej sensowny, jedyne co w nim zmodyfikowałam, to dodałam ok. 2-3 kromeczki chleba, żeby konsystencja była lepsza (znalazłam tę podpowiedź na innych stronach z tym przepisem)

Składniki:
  • 400g ziaren ciecierzycy
  • kilka łyżek wody
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 czubata łyżeczka kminku (ja go zmieliłam)
  • 1 czubata łyżeczka mielonej kolendry
  • 1 sól
  • pieprz
  • 1 cebula
  •  natka pietruszki
  • olej do smażenia
  • sezam
Ciecierzycę zalewamy wodą i moczymy przez 12h. Odsączamy z wody i mielimy blenderem na gładką masę (można dodać kilka łyżek wody). Dodajemy przyprawy, proszek do pieczenia i sól, drobno posiekaną cebulę i również posiekaną natkę pietruszki, oraz pokruszony chleb, miksujemy chwilę. Formujemy małe kuleczki, bądź kotleciki (takie jak mielone, może trochę mniejsze) Obtaczamy w sezamie (o dziwo nie przypalał się). Smażymy z obu stron aż się zezłocą.


Próbowałam nawet zrobić pastę tahina, ale wyszła mi chałwa ;) Jako, ze nie miałam w domu chlebka pita, to użyłam gotowych tortilli. Posmarowałam je sosem jogurtowym z granulowanym czosnkiem, solą i pieprzem), wyłożyłam mixem sałat, pomidorem, ogórkiem, oraz cebulą. Na to ułożyłam kotleciki, wszystko zawinęłam w folię aluminiową i jeszcze trochę podgrzałam, żeby całe danie było ciepłe.

 Muszę przyznać, że to danie bardzo mi zasmakowało i jestem pewna, że jeszcze nie raz będzie gościło na moim talerzu :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Piosenka dnia :)

Ta piosenka towarzyszy mi od ok. 3 tygodni. Usłyszałam ją którejś niedzieli w Trójce i jak tylko odnalazlam, to słucham. Bardzo mi się podoba :)


środa, 10 kwietnia 2013

Różowo mi :)

Witajcie moje Drogie :)

Dzisiaj chcę Wam pokazać jak prezentuje się na paznokciach różowy lakier z P2. Nałożyłam go od razu jak dostałam paczkę, bo niesamowicie mi się spodobał. Byłam zaskoczona jego kryciem. Spokojnie wystarcza jedna grubsza warstwa. Ja nałożyłam dwie, bo pierwszą warstwę zrobiłam za cienką. Niestety lakier nie trzymał mi się zbyt długo, nałożyłam go w czwartek po południu, w sobotę wieczorem było już po wszystkim. Podejrzewam jednak, że główną przyczyną tego jest fakt, że moje paznokcie są ostatnio w wyjątkowo słabej kondycji, dodatkowo w piątek i sobotę często moczyłam ręce. Na pewno będę go używać, bo bardzo, bardzo mi się podoba. Muszę tylko poczekać, aż moje paznokcie wrócą do formy. Zapraszam na małą foto-relację :)







Oczywiście musiałam gdzieś dotknąć zanim dobrze wysechł, ale nie było tragedii :)
Postaram się, żeby następnym razem było mniej kosmetycznie ;)

K.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Marcowe denko :)

Hej :)

Dzisiaj zapraszam Was na szybki (mam nadzieję) post z pustymi opakowaniami z kosmetyków, które wykończyłam w marcu. Marzec był miesiącem, w którym myślałam o wszystkim, ale nie o regularnym zużywaniu zalegających kosmetyków. Na szczęście w tym miesiącu wróciłam na właściwe tory. Ale do rzeczy ;)

Paloma Body Spa- Czekoladowe masło do ciała
Dostałam je w prezencie urodzinowym, z jego używaniem poczekałam na aż zaczną się chłodniejsze dni. Bardzo przyjemnie się go używało, był bardzo gęsty, ładnie pachniał i nawilżał skórę. Nie pozostawiał tłustej warstwy, więc po chwili spokojnie można było się ubierać. Może kiedyś kupię sobie jeszcze jakieś masło tej firmy. Teraz zużywam peeling z tej samej serii.


Garnier Mineral- antyperspirant w sztyfcie
Najgorsze "zuo" jakie kiedykolwiek miałam. Śmierdział niemiłosiernie, miałam wrażenie, że bardziej powodował pocenie niż mu zapobiegał. Dodatkowo tworzył pod pachą taką dziwną warstwę, której nie dało się zmyć wodą. Strasznie nieprzyjemne uczucie. Na pewno nie kupię więcej i Was też przed tym przestrzegam.


Original Source- pomarańcza&czekolada
Chyba mój ulubiony żel z tej serii. Fajnie pachnie, ładnie się pieni, umila kąpiel. Nie nawilża, zapach nie pozostaje na ciele, ale i tak przyjemnie się go używa.


L'orient -mydło savon noir z różą damasceńską
Kupiłam w listopadzie w Mydlarni u Franciszka, byłam bardzo ciekawa jego działania. Mam bardzo mieszane uczucia, co do tego kosmetyku. Z jednej strony bardzo fajnie działał, ładnie mył buzię, pozostawał ją delikatną i bardzo gładką. Jeśli pozostawimy go dłużej na twarzy, to zadziała jak peeling enzymatyczny. Nowością była dla mnie konsystencja galaretki, ale nie wyrobiłam sobie o niej zdania. Ogromnym minusem (przynajmniej dla mnie) jest fakt, że przy kontakcie z oczami niesamowicie szczypie. Nie ma więc mowy o zmywaniu makijażu oka tym żelem. Dla takiego lenia patentowanego jak ja, który kocha zmywać cały makijaż żelem do twarzy jest to spory minus. Musiałam dodatkowo zainwestować w płyn micelarny. To chyba spowoduje, że prawdopodobnie nie wrócę do tego kosmetyku. Ale nigdy nie mów nigdy ;)


BeBeauty- żel micelarny do twarzy
Kupiła go moja siostra na jakiś wyjazd. Mam mieszane uczucia odnośnie tego produktu. Niby fajnie zmywa, nie podrażnia, nie wysusza, ale ja nie ufam produktom do mycia twarzy, które się nie pienią. Mam wrażenie, że rozsmarowuję ten bród z makijażu po twarzy i wpycham go w pory. Zawsze po demakijażu tym produktem musiałam porządnie umyć buzię żelem, tym razem pieniącym się.  Próbowałam też mieszać go ze spiruliną i glinką zieloną, ale konsystencja była mocno glutowata i taką mieszankę ciężko nakładało się na twarz. Sama z siebie na pewno go nie kupię. 


Dr Muller- krem do twarzy z olejkiem z drzewa herbacianego
To moje n-te opakowanie. Używam głównie na noc, bo twarz po nim mocno mi się świeci. Nie wiem dlaczego, ale go lubię. Jest mało wydajny i to chyba jego główna wada. Bardzo lubię taki mocny zapach olejku z drzewa herbacianego. Mam wrażenie, że mocno odświeża mi twarz.


Fuctis- szampon do włosów farbowanych
Przed świętami farbowałam włosy. Jako, że mam kolor, który niesamowicie szybko się wypłukuje, zużyłam próbki tego szamponu, żeby kolor dłużej się utrzymał. Próbki w końcu przestały zalegać w szufladzie. Każda z tych próbek wystarczyła mi na dwa mycia. Często kupuję ten szampon w dużej butli. Bardzo go lubię.


L'oreal Majirouge- farba do włosów
To dzięki tej farbie za pierwszym razem uzyskałam mój wymarzony pomarańczowy kolor włosów. Niestety na rozjaśnianych włosach trzyma się bardzo krótko, czasem jest to kwestia 3-4 myć, co przy moim codziennym myciu wypada dość słabo. Teraz kiedy nie mam już rozjaśnionych włosów trzyma się zdecydowanie lepiej, chociaż kolor nie jest już tak pomarańczowy. Lubię zapach tej farby, chociaż ja lubię zapach każdej farby do włosów. Ot takie zboczenie ;)


L'oreal- False Lash Telescopic
Recenzję tego produktu znajdziecie tutaj. Nie zmieniłam opinii co do tego produktu. W zasadzie, to nie mogłam się doczekać kiedy się skończy. Nie sądzę, żeby zdarzyło się coś, co spowodowałoby mój powrót do niego. Nadal szukam swojego ideału. Przy okazji, jeżeli któraś z Was zna fajny tusz, który pięknie wydłuża rzęsy, jest czarny jak smoła, nie kruszy się i nie kosztuje majątku (więcej niż 60zł), to proszę o info, co to za cudo ;)


Oral-B- nić dentystyczna
Chyba moja ulubiona nić do zębów. Jest niesamowicie miętowa (zapach czuć już przy otwarciu opakowania), nie rozdwaja się, dobrze czyści szczeliny między zębami. Następnym razem kupię tą samą.


To moi wszyscy zdenkowani w tym miesiącu :D

Pozdrawiam,
Kasia :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Paczka od 82Inez :)

Witajcie

Wiem, że miała być notka z denkiem, ale ta, którą dziś napiszę jest dużo ciekawsza. Jakiś czas temu umówiłam się z Agnieszką- 82Inez na małą wymiankę. Byłam ciekawa kilku produktów z Niemiec, a Aga była tak miła, że zaproponowała mi swoją pomoc w zdobyciu ich. Zatem poprosiłam Agnieszkę o kilka rzeczy. Aga dodatkowo wysłała mi jeszcze kilka innych, które niezmiernie mnie zaskoczyły :)


Rzeczy, które dostałam:

  • Balea, oczyszczający szampon do włosów. Bardzo chciałam wypróbować ten szampon, bo mam mocno przetłuszczające się włosy, a Sylwia- Szavka bardzo go polecała. Jestem niesamowicie ciekawa jego działania.
  • Balea, brzozowy tonik do włosów przetłuszczających się. Znalazłam go przypadkiem na allegro i stwierdziłam, że poproszę Agę o jego zakup. Zobaczymy jak się sprawdza.
  • Alverde, olejek do włosów. Produktów firmy Alverde chyba nie muszę przedstawiać. Jestem w fazie zapuszczania włosów i chętnie sprawdzę czy ten olejek dobrze na nie działa. Tym bardziej, że chyba w ostatnim czasie bardziej mi wypadają.
  • Balea, żel pod prysznic Fiji Passionfruit. Słyszałam tyle dobrego o tych żelach, że sama zapragnęłam jednego. Póki co mogę stwierdzić, że zapach jest obłędny. Zostawię go sobie na lato, będzie mi umilał prysznic :)
  • Balea, krem do rąk z pompką. Bardzo dużo o tych kremach mówiła Olga- TheOleskaaa, dlatego znalazł się również na mojej liście. Pachnie bardzo fajnie, ale musi poczekać aż zmorduję inny krem, którego obecnie używam.
  • Alverde, kamuflaż odcien 001 Sand. Kolejny kosmetyk polecany przez Szavkę. A jak polecają, to trzeba kupować. Nie mogę się doczekać jego testów.
  • Yves Rocher, konwaliowa woda toaletowa 20ml. Jak tylko zobaczyłam, że do YV wchodzi kolekcja konwaliowa, wiedziałam, że nie odpuszczę. W Polsce dostępna jest tylko 100ml buteleczka, dlatego jak upewniłam się, że w Niemczech są mniejsze, to bez chwili namysłu poprosiłam o nią Agnieszkę. To naprawdę piękny zapach. Będę używać go latem.

    Dodatkowo do paczki Aga dorzuciła mi kilka rzeczy:
  • P2 lakiery do paznokci. Aga chyba czyta w myślach na odległość, bo po złożeniu zamówienia pomyślałam, ze mogłam też poprosić o jakiś lakier. Później uznałam, że nie ma sensu, bo mam tyle lakierów, ale jak je zobaczyłam, to bardzo się ucieszyłam. Ten różowy lakier to odcień 050 crazy mademosielle (już pomalowałam nim paznokcie), niebieski, to 940 never 2 much (nazwa idealnie oddaje liczbę moich lakierów). Bardzo spodobał się mojej siostrze, więc pewnie niedługo go przetestuje. 
  • Balea, szampon i odżywka do włosów zniszczonych. Mają super pojemność 50ml. Ja co prawda raczej nie wyjeżdżam nigdzie, więc na wyjazdy się nie przyda, ale i tak się cieszę, bo pojemność będzie akurat dobra do testów :)
  • Maseczki do twarzy, Balea, Schabens. Aga dorzuciła mi też trzy maseczki do twarzy. Te z Balea, to odświeżająca maseczka z ekstraktem papai i aloesem, oraz maseczka regenerująca z miodem akacjowym i mleczkiem migdałowym. Jednak największym hiciorem jest czekoladowa maseczka, która (jak mnie poinformowała Agnieszka) jest jadalna! Oj coś czuję, że szybko pójdzie w ruch :)

    Muszę przyznać, że sporo tego. Na pewno jak przetestuję, to zrobię recenzję tych kosmetyków. Jeśli się sprawdzą, to może zdecyduję się na ponowny zakup na allegro, albo może gdzieś w Krakowie znajdę sklep z niemieckimi kosmetykami. A może ktoś z Was wie gdzie w Krakowie mogę je kupić? 
Chciałam jeszcze raz bardzo Agnieszce podziękować za pomoc, bo wiem, że miała trochę paczek do ogarnięcia, a mimo wszystko zgodziła się kupić coś dla mnie. :)

Pozdrawiam,
Kasia :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Ulubieńcy marca

Witajcie

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moich ulubieńców marca. Są to zaledwie 4 produkty, ale w tym miesiącu dzielnie mi służyły, więc chcę o nich napisać.


Z pielęgnacji mam tylko jedną rzecz. Jest to żel do twarzy z drobinkami peelingującymi firmy Clinians. Bardzo lubię produkty tej marki, niestety w Polsce jeszcze ich nie spotkałam. Tego żelu używam codziennie do mycia twarzy, z reguły raz lub dwa w ciągu dnia. Ma bardzo malutkie kuleczki peelingujące, które nie podrażniają twarzy. Jest bardzo gęsty przez co bardziej wydajny. Jedynie ciężko wyciska się go z opakowania.


W listopadzie dostałam eyeliner w żelu z Artdeco. Niestety bardzo szybko wysechł, a że bardzo go polubiłam podjęłam próby reanimacji. Kupiłam w Inglocie Duraline i zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Świetnie radzi sobie z zaschniętym eyelinerem oraz z cieniami, którymi chcemy namalować kreskę na oku.


Nie wiem czy o tym pisałam, ale w marcu zaczęłam kurację twarzy kwasem migdałowym. Z tego powodu wychodzi mi na twarzy każdy syf, który siedział u mnie pod skórą. Niestety nie wygląda to zbyt estetycznie. Nawet jak wykonałam makijaż, bo było widać te wszystkie krosty. Właśnie wtedy uratował mnie Dermacol, który świetnie zasłaniał wszelkie niedoskonałości. Bardzo podoba mi się efekt jaki daje na twarzy, mimo, że jest niesamowicie ciężki, to buzia wygląda zjawiskowo.


Ostatnim produktem jest róż do policzków Estee Lauder. Jest w paletce kosmetyków, którą dostałam już jakiś czas temu. Ma bardzo ładny, delikatny kolor, ciężko z nim przedobrzyć. Wygląda naturalnie i długo utrzymuje się na twarzy. Mój kolor to 211 Nude Rose.


To już wszyscy moi ulubieńcy. W następnej notce będzie marcowy projekt denko.

Pozdrawiam,
Kasia